Godziny spędzone na przygotowaniach, kreacje za tysiące – a wszystko dla tej jednej, wyjątkowej nocy – studniówki. Siódmego lutego miejsce miał nasz ostatni komers, ostatni szkolny bal przypominający nam o zbliżającej się maturze.
Ale… zostało jeszcze sto dni, prawda? Dlatego noc spędziliśmy na wspominaniu naszej licealnej przygody i tańczeniu do białego rana. Oczywiście zaczęło się klasycznie, od poloneza. Powiewem świeżości był walc w wykonaniu kilku par, a także pokaz taneczny jednej z uczennic. Nie obyło się bez wystawnej kolacji, która stała się preludium do programu artystycznego. Najpierw prezentacja przypominająca nam o tym, ile przeżyliśmy w liceum, a potem piosenki, które również ożywiły w nas wspomnienia licealnych wyjazdów. Potem… wszyscy domyślamy się, co było potem. Choć pewnie nikt nie przewidział siedemnastominutowej belgijki?